Recenzja książki: Guild Wars: Edge of Destiny

 





Guild Wars: Edge of Destiny autorstwa J. Roberta Kinga to powieść osadzona w uniwersum Guild Wars 2, stanowiąca prequel do wydarzeń znanych z gry. Książka skupia się na formowaniu się grupy Destiny’s Edge – zróżnicowanego zespołu bohaterów reprezentujących różne rasy Tyrii, którzy łączą siły, by stawić czoła śmiertelnemu zagrożeniu ze strony starożytnych smoków. Choć powieść ma swoje mocne strony, zwłaszcza dla fanów serii, to niestety cierpi na szereg problemów, które obniżają jej ogólną jakość.

Mocne strony: świat, postaci i fan-service

Dla graczy Guild Wars 2 książka jest kopalnią wiedzy i ciekawostek. Poznajemy genezę konfliktu między członkami Destiny’s Edge, ich motywacje oraz kluczowe momenty, które ukształtowały późniejsze wydarzenia w grze. Pierwsza część powieści jest szczególnie udana – przedstawia osobne wątki ludzkiego najemnika Logana Thackeraya i Charr-a Rytlocka Brimstone’a, a także nornickiej łowczyni Eir Stegalkin oraz asurańskich wynalazców Snaffa i Zojji. Dialogi są pełne humoru, a dynamika między postaciami bywa naprawdę wciągająca.

Postacie są zróżnicowane i każda wnosi coś nowego do grupy:

Logan – zaczyna jako żołnierz fortuny, ale stopniowo przekształca się w rycerza lojalnego wobec królowej Jennah. Jego wybory moralne są jednym z ciekawszych elementów książki.

Eir i Garm
 – nornicka wojowniczka i jej wilk to połączenie siły i tragizmu, zwłaszcza że Eir czuje się zobowiązana do naprawienia błędów przodków.

Snaff i Zojja
 – pełnią rolę komiczną, ale ich geniusz technologiczny dodaje powieści elementów fantastyki naukowej.

Rytlock
 – surowy, ale lojalny wojownik Charrów, którego skomplikowana relacja z Loganem jest jednym z lepiej napisanych wątków.

Caithe
 – tajemnicza sylvari, która pozostaje nieco w cieniu, przez co jej postać mogłaby być lepiej rozwinięta.

Słabe strony: nierówny styl, powierzchowne starcia, problemy z tempem

Niestety, gdy drużyna się już zjednoczy, książka traci impet. Narracja staje się schematyczna: bohaterowie kolejno stawiają czoła kolejnym przeciwnikom, a walki są opisane pobieżnie, bez napięcia. Pomimo tego, że ich wrogowie to potężni słudzy smoków, większość potyczek rozwiązuje się zbyt łatwo, co sprawia, że czytelnik nigdy nie czuje realnego zagrożenia.

Największym problemem jest nierówny styl pisarski. Podczas gdy pierwsza połowa książki jest pełna życia, humoru i dobrze napisanych dialogów, druga połowa staje się mechaniczna, jakby autor jedynie wypełniał zarys scenariusza dostarczony przez twórców gry. Końcówka, choć epicka i ważna dla lore’u GW2, jest przeciągnięta i pozbawiona emocjonalnej głębi, która charakteryzowała wcześniejsze rozdziały.

Dodatkowo, niektóre decyzje dotyczące świata mogą irytować fanów:

Lore sylvari jest mniej dopracowany niż w Ghosts of Ascalon, co dziwi, biorąc pod uwagę, że Edge of Destiny został wydany później.

Faolain
 pojawia się bez żadnego wprowadzenia, co może dezorientować czytelników nieznających gry.

Rytlock
, zamiast być groźnym wojownikiem, często schodzi do roli komicznego reliefu, co nie pasuje do jego grywanej wersji.

Dla kogo jest ta książka?

Dla fanów Guild Wars 2 – dostarcza masę kontekstu do gry, wyjaśniając m.in. dlaczego Destiny’s Edge się rozpadło i jak Kralkatorrik zmienił oblicze Tyrii.

Dla lubiących lekkie, dynamiczne fantasy
 – jeśli nie przeszkadza ci "kreskówkowy" styl i przewidywalne starcia, możesz się dobrze bawić.

Nie dla szukających głębi
 – jeśli oczekujesz wyrafinowanej charakterystyki postaci lub wciągającej strategii bitew, możesz być rozczarowany.

Podsumowanie: 6/10 – dobra rozrywka, ale tylko dla wtajemniczonych

Edge of Destiny to książka, która sprawdzi się jako uzupełnienie uniwersum Guild Wars 2, ale samodzielnie nie jest szczególnie wybitnym dziełem fantasy. Pierwsza połowa bawi, druga nuży, a finał, choć ważny dla lore’u, nie ratuje ogólnego wrażenia mechaniczności. Jeśli jesteś fanem serii, warto przeczytać dla kontekstu. Jeśli nie – lepiej sięgnąć po coś innego.