Recenzja Komiksu: Nightwing #121 – Dziewiąty bieg w mroku, czyli Dick Grayson kontra system
Jeśli miałbym podsumować Nightwing #121 jednym słowem, byłoby to: solidność. To ten typ numeru, który nie tylko rozwija główny wątek fabularny, ale jednocześnie pozwala bohaterom oddychać – a nam, czytelnikom, jeszcze głębiej zanurzyć się w psychologię postaci, konflikt i etyczne szarości. Dan Watters i Dexter Soy kontynuują swoją opowieść o Dicku Graysonie z taką pewnością i rytmem, że trudno nie dać się porwać temu nowemu rozdziałowi w historii Nightwinga.
Mniej gadania, więcej działania – Nightwing na nowo
Po tragicznym wydarzeniu z poprzedniego zeszytu – śmierci młodego członka gangu Teddies z rąk technologicznie wspomaganych gliniarzy – Dick przechodzi wewnętrzną przemianę. Już nie tylko bije przestępców po twarzach, ale zaczyna działać jako Dick Grayson, miliarder z sumieniem. To on odwiedza Olivię Pearce w siedzibie korporacji Spheric, nie tylko po to, by prowadzić śledztwo, ale by wejść do środka systemu, który współtworzy chaos w Blüdhaven. Podszywa się pod inwestora, próbuje zdobyć miejsce w zarządzie, a jednocześnie podkłada urządzenie klonujące dane w jej komputerze. Dick, który zna reguły gry bogatych – i wie, jak je obejść.
I tu dochodzimy do jednej z najmocniejszych scen numeru: rozmowy Pearce i Dicka w jej biurze z widokiem na Titans Tower. Gdy Pearce mówi, że każda cywilizacja zdobywała pokój dzięki przewadze siłowej, Dick wraca do domu z ochotą wykąpania się w wybielaczu (dosłownie – “rozcieńczę go, spokojnie” – może i żart, ale z nutą desperacji). To taki moment, w którym Watters celnie oddaje zmęczenie Dicka hipokryzją świata, którego był częścią, ale którego nigdy nie zaakceptował.
Oracle na posterunku
Na szczęście Barbara Gordon, czyli Oracle, pozostaje tu głosem rozsądku i wsparciem, nie tylko emocjonalnym, ale i technologicznym. To ona przejmuje zhakowany dysk Pearce – z potencjalnym poziomem zabezpieczeń jak w Pentagonie – i zaczyna go rozpracowywać. Ich relacja z Dickiem w tej serii działa wyjątkowo naturalnie. Nie mamy tu wymuszonego flirtu czy ckliwych deklaracji. To dwoje dorosłych ludzi, którzy się znają, szanują i po prostu są dla siebie oparciem. Tak właśnie powinien wyglądać związek dwójki herosów.
Misja: zrozumienie
Prawdziwe serce tego zeszytu bije jednak podczas konfrontacji Nightwinga z gangiem Teddies. Dick, pełen gniewu i żalu po śmierci chłopaka, wpada w nocy do ich kryjówki z zamiarem "rozmowy przez szyby". Ale szybko orientuje się, że nie wszystko jest takie, jak mu się wydawało. Teddies nie są bezdusznym gangiem – to społeczność, miejsce schronienia dla dzieciaków, które nie miały dokąd pójść. Mama Bear prowadziła kuchnię dla ubogich. To nie oni są problemem, lecz system, który ich zepchnął na margines.
Ta scena jest mocna, bo nie oferuje prostych odpowiedzi. Nightwing zdaje sobie sprawę, że jego działanie oparte na założeniach – o winie, o przemocy – mogło doprowadzić do większego zła. To moment introspekcji, który świetnie kontrastuje z wcześniejszymi scenami akcji. Szkoda jedynie, że nie dostaliśmy więcej wewnętrznego monologu Dicka podczas tej walki – byłby to element, który domknąłby emocjonalny łuk.
Ucieczka, która cementuje sojusz
Gdy policyjne siły otaczają budynek, Nightwing wykazuje się mistrzowską taktyką – oślepia funkcjonariuszy reflektorami i prowadzi gang motocyklistów do bezpiecznej kryjówki: opuszczonego statku, przerobionego na tymczasową bazę. W tym momencie Teddies zaczynają mu ufać. Bryce, najważniejszy z dzieciaków, wprowadza w historię ten element ciepła, który nie ocieka sentymentalizmem. W tej serii nie chodzi o to, by "ratować dzieci", ale by dawać im wybór, którego wcześniej nie mieli.
Cliffhanger, który może zmienić wszystko
W ostatnich stronach zeszytu Barbara odszyfrowuje część danych z dysku – nie znajduje jeszcze dowodów na podrzucenie bomb czy bezpośrednie powiązania ze śmiercią Marcus’a, ale odkrywa coś bardziej niepokojącego: schematy pułapek, gadżetów, sprzętu przypominającego stylem starych złoczyńców z Gotham. Co więcej, wiadomości zasugerowały, że Olivia Pearce może być kimś z przeszłości… kimś, kogo Dick spotkał jeszcze jako Robin. I choć ten motyw "ukrytego wroga z przeszłości" zaczyna być powtarzalny (vide: Heartless), to nadal może zostać rozegrany z klasą – wszystko zależy od dalszej egzekucji.
Artystyczna perełka
Dexter Soy robi tu cudowną robotę. Jego Nightwing to idealne połączenie zadziorności i wrażliwości – postać, która może wyglądać groźnie w ciemnym zaułku, a jednocześnie niesie ciepło i empatię. Sceny akcji są dynamiczne i pełne energii, a emocjonalne ujęcia, zwłaszcza te w cieniu lub przy świetle wschodzącego słońca, mają prawdziwy ciężar. Osobiście – i może to kontrowersyjne – uważam, że Soy lepiej oddaje charakter Dicka niż Bruno Redondo, którego styl bywał zbyt "lekki" jak na wagę opowieści.
Podsumowanie
Nightwing #121 to numer, który robi wiele rzeczy bardzo dobrze: rozwija fabułę, pogłębia relacje, stawia trudne pytania i pokazuje Dicka Graysona takim, jakim wielu fanów go kocha – inteligentnego, zdeterminowanego i z kręgosłupem moralnym ze stali, ale sercem z mięsa. Watters i Soy to duet, który rozumie, że Nightwing to nie tylko zamaskowany akrobata – to człowiek, który wybiera dobro nawet wtedy, gdy świat mówi, że to bez sensu.
Czy Olivia Pearce okaże się kolejnym "duchem przeszłości"? Może. Ale na razie – historia leci wysoko i trzyma tempo. I to wystarczy, by czekać z niecierpliwością na #122.
Plusy:
+ Świetne prowadzenie postaci Dicka Graysona – inteligentny, zdeterminowany, ludzki. Nie tylko bohater, ale też człowiek z rozterkami i odpowiedzialnością.
+Naturalna relacja Dicka i Barbary – bez przesadnej romantyzacji, oparta na zaufaniu, lojalności i historii postaci.
+Poważne podejście do kwestii społecznych – gang dzieciaków nie jako „źli”, ale jako ofiary systemu. Mądre, aktualne, poruszające.
+Doskonała oprawa graficzna od Dextera Soya – dynamiczna akcja, emocjonalna ekspresja, nastrojowe kadrowanie.
+Balans między akcją a introspekcją – zeszyt nie przynudza, ale też nie pędzi na oślep.
+Rozwijająca się intryga wokół Pearce – potencjalne połączenie z przeszłością Dicka daje sporo pola do eksploracji (jeśli zostanie dobrze rozegrane).
+Nightwing jako bohater działający, a nie tylko gadający – siła postaci budowana przez czyny, nie patos.
Minusy:
- Kilka nietrafionych żartów – tekst o wybielaczu („rozcieńczę go”) wypada dziwnie i burzy ton.
-Brak wewnętrznego monologu podczas ważnej sceny walki – zabrakło głębi emocjonalnej, którą mogłoby to dodać.
-Barbara wciąż nie do końca rozwinięta jako osobna postać – bardziej narzędzie fabularne niż postać z własnym rytmem i celem.
-Motyw „złoczyńcy z przeszłości” może być zbyt ograny – jeśli nie zostanie rozwinięty kreatywnie, grozi banalizacją całej intrygi.
Ocena końcowa: 9/10