Recenzja Komiksu: Detective Comics #1090 – Rozczarowanie w cieniu legendy
Nowy numer Detective Comics to kolejne podejście Toma Taylora do postaci Batmana – i niestety jedno z mniej udanych. Po bardzo mocnej i klimatycznej serii „Gotham Nocturne” autorstwa Rama V, ten numer wypada rozczarowująco blado.
Fabuła bez pazura
Fabuła numeru skacze między teraźniejszością a przeszłością, ale żadna z tych osi czasowych nie wnosi nic naprawdę interesującego. Wątek współczesny jest nudny, emocjonalne momenty są podane łopatologicznie, a propozycja, którą Bruce otrzymuje, jest wtórna do bólu. Ile razy można ciągnąć ten sam temat?
Jeszcze gorzej wypada przeszłość. „Twist”? Jeśli można to tak nazwać… Bo tak naprawdę nic nie zaskakuje – przewidywalność aż razi. I co gorsza: ten wątek uderza w fundamenty mitu Batmana, próbując na siłę „naprawiać” jego genezę. To typowe dla Taylora, ale w tym przypadku wyjątkowo niesmaczne.
Słabe retcony i brak wyczucia
Retcony w tym komiksie są nie tylko zbędne, ale i irytujące w swojej powierzchowności. Ciągłe wracanie do Joe Chilla, zabójstwa Wayne’ów, „co by było, gdyby”... ileż można?! Gdyby to była historia z innego uniwersum, dałoby się to przełknąć, ale w głównym kanonie takie zabiegi po prostu męczą.
Jeszcze bardziej razi scena, w której Batman bezmyślnie uderza przerażonego dzieciaka. Rozumiem, że Mroczny Rycerz to postać brutalna, ale to było zwyczajnie wymuszone i niespójne z charakterem.
Sztuczki scenariuszowe i nudna ekspozycja
Narracja Taylora to klasyczny przykład zbyt ciężkiej ręki. Czytelnik jest prowadzony za rączkę przez każdą emocję, każdy dialog. Zamiast skupić się na subtelnościach, dostajemy ciężkostrawne ekspozycje i „głębokie” monologi z neonowym podkreśleniem „to jest ważne!”. Ciężko to traktować poważnie.
Grafika – poprawna, ale bez życia
Janín robi, co może, ale grafika w tym numerze nie porywa. Jest poprawna technicznie, ale bez duszy – nijaka, a momentami wręcz nieprzyjemna dla oka. Sceny w laboratorium są tak przesadnie jasne i źle pokolorowane, że aż trudno na nie patrzeć. Nie pomaga to w odbiorze historii, która już i tak kuleje.
Detective Comics #1090 to niestety spory krok w tył dla jednej z najstarszych serii DC. Komiks nie oferuje nic nowego, poza przewidywalnymi zwrotami akcji, wymuszonym dramatem i historią, która wygląda jak słabszy odcinek z czasów fillera. Taylor potrafi pisać dobre historie (Dark Knights of Steel to świetny przykład), ale tutaj brakuje mu wyczucia i subtelności, które czyniły Batmana postacią ponadczasową.
Plusy:
+Poprawna grafika (momentami)+W teorii ciekawy koncept
Minusy:
-Retcony psujące mitologię Batmana-Nudna fabuła bez emocjonalnego ciężaru
-Przerysowana ekspozycja
-Błędy w charakterystyce postaci
-Mdła narracja bez pazura