Recenzja Komiksu: Absolute Batman #2 – Mroczna Ewolucja Legendy
Drugi numer Absolute Batman autorstwa Scotta Snydera i Nicka Dragotty to kontynuacja, która nie tylko rozwija znakomity start serii, ale również udowadnia, że ten duet twórców nie zamierza bawić się w półśrodki. To opowieść jednocześnie bardzo osobista, brutalna, miejscami szalona, a przy tym głęboko zakorzeniona w mitologii Batmana – choć niekoniecznie w tej, którą znamy.
Szpiegostwo, mity i... poker z Łotrami
Największym atutem tego numeru jest to, jak wiele różnych tonów i gatunkowych elementów zawiera. Mamy tu wyrafinowane szpiegostwo, osobiste dramaty, odniesienia do dzieciństwa Bruce’a i brutalne sceny akcji rodem z hollywoodzkiego kina sensacyjnego. A to wszystko przeplata się w ramach jednej spójnej historii.
Bruce Wayne spotyka się z... przyjaciółmi, którzy są alternatywną wersją klasycznego rogues gallery. Waylon prowadzi siłownię, Harvey Dent pracuje w biurze prokuratora, a Edward Nygma to nerdowaty ekspert od technologii. Nie ma tu przesadnej groteski, a raczej melancholijne poczucie, że ci ludzie są tym, kim mogli być, gdyby urodzili się w lepszym świecie. To poruszające i jednocześnie bardzo świeże.
Nieobecna w tym gronie Selina Kyle zostaje przedstawiona później w emocjonalnej scenie, która zamyka numer i pokazuje, że to ona mogła być jedyną osobą, która wyciągnęła Bruce’a z jego młodzieńczej depresji.
Alfred jako nasz przewodnik po Gotham
Świetnym pomysłem jest uczynienie Alfreda naszym punktem widzenia. To przez jego oczy poznajemy to dziwne, nowe Gotham – miasto rozdzierane przez chaos, ale wciąż tętniące ludzkimi historiami. Alfred nie jest tylko lokajem, ale aktywnym graczem: obserwuje Batmana, śledzi jego działania, zbiera dane o "Party Animals" – brutalnej grupie anarchistów, którzy sieją spustoszenie w całym mieście.
Sceny z Alfredem są pełne refleksji, czasem humoru, a przede wszystkim pokazują, że zna Bruce’a lepiej niż ktokolwiek inny. Gdy odkrywa, że Batman ma dziesiątki kryjówek porozrzucanych po mieście, które układają się w... symbol nietoperza – nie wie, czy to paranoja, geniusz, czy jedno i drugie. Ale wie, że chłopak, którego wychował, potrzebuje pomocy.
Geneza w nowym świetle: trauma, nietoperze i... zamknięcie w zoo
Retrospekcje z dzieciństwa Bruce’a to jeden z najmocniejszych momentów numeru. Snyder wprowadza nową scenę z dnia, w którym Thomas Wayne został zamordowany – tym razem w... zoo. Bruce zostaje zamknięty w klatce z nietoperzami, podczas gdy jego ojciec walczy o życie. To nie jest spokojna symbolika znana z klasycznych opowieści. Tu nietoperze to chaos, strach, pierwotna panika. W tej wersji Bruce nie wybiera symbolu nietoperza – to on go wybiera.
Akcja na najwyższym poziomie: akwarium, kwas i Bat-ciężarówka
Choć Absolute Batman nie stawia na nieustanną akcję, kiedy już dochodzi do starć – robi to z rozmachem. Jedna z najbardziej efektownych scen rozgrywa się w akwarium, gdzie Batman, mimo liczebnej przewagi wroga, używa otoczenia, by zdobyć przewagę: rozbija zbiornik, zalewa całą halę, a potem... zamienia wodę w kwas solny. To przerysowane? Tak. Ale też absolutnie satysfakcjonujące. Zwłaszcza że później wyjeżdża z podziemi Bat-ciężarówką tak wielką, że aż trudno uwierzyć, że nikt jej wcześniej nie zauważył. Klimat rodem z Mad Maxa.
Mroczne intrygi i mitologia Arkham
Pod koniec numeru Batman infiltruje biuro kampanii wyborczej kandydatki na burmistrza – Hill. Znajduje tajemniczy plik nazwany „ArkM” – może chodzić o Arkham, może o coś nowego. Sugeruje to, że mitologia Gotham zostanie jeszcze mocniej przeorana i zbudowana od nowa. Wszystko komplikuje się, gdy na ekranach pojawia się... Black Mask. Przeciwnik wie, że Batman przyjdzie. Szykuje się poważne starcie.
Emocje i przeszłość: rozmowy, które definiują
Martha Wayne i Jim Gordon wspominają przeszłość. Dzielą się wspomnieniami z dzieciństwa, nadziejami i rozczarowaniami. Ta scena kontrastuje z innymi postaciami, takimi jak OZ i Harvey, którzy urodzili się "w błocie Gotham" i nigdy nie wierzyli, że da się coś zmienić.
To właśnie takie ciche, dialogowe momenty budują najwięcej emocji w tym numerze. Nie potrzeba krwi i ognia – wystarczą dwie osoby wspominające krzyk dziecka otoczonego przez nietoperze, by poczuć ciężar tej opowieści.
Warstwa graficzna: styl, który żyje
Nick Dragotta rysuje świat, który wygląda jak skrzyżowanie gotyckiego horroru z cyberpunkową dystopią. Styl jest energiczny, miejscami przerysowany – niemal wszyscy mężczyźni wyglądają jak kulturyści – ale pasuje to do tonu opowieści. Kolory i kadrowanie utrzymują dynamikę, a tempo narracji wizualnej nie zwalnia nawet na moment. Czasem to przypomina bardziej storyboard do filmu niż klasyczny komiks – i działa znakomicie.
Podsumowanie: Batman, którego warto znać
Absolute Batman #2 to kontynuacja, która przekracza oczekiwania. Łączy stare z nowym, dramat z akcją, osobiste historie z miejską mitologią. To nie tylko inna wersja Batmana – to inny świat Batmana, ale nadal rozpoznawalny, emocjonalny i pełen potencjału.
Scott Snyder pisze tu z nową energią, daleko od zmęczenia, jakie było widoczne w erze Metal. To Batman pełen pasji, tajemnic i serca. Jeśli jeszcze nie zacząłeś czytać tej serii – teraz jest najlepszy moment.
Ocena: 9/10