Recenzja komiksu Nightwing #122 – Cyrk zbrodni i mroczne zagadki Blüdhaven

 


Dan Watters i Dexter Soy kontynuują budowanie mrocznej, cyrkowo-symbolicznej mitologii wokół naszego bohatera, odwołując się do jego korzeni i jednocześnie rozdzierając jego miejsce w teraźniejszości.

Cyrk, teatr i duchy dzieciństwa

Najmocniejszym elementem numeru jest zdecydowanie flashback do czasów Robina — intensywny, emocjonalny, zarysowany z wyczuciem i świadomością dorobku postaci. Watters doskonale rozumie, że Dick Grayson to postać, której dzieciństwo było cyrkiem dosłownie i metaforycznie. Odwołania do „Commedia dell’arte”, motywy teatralne i tajemnicza Olivia Pearce jako Colombina wprowadzają warstwę symboliki rzadko spotykaną w mainstreamowych komiksach superbohaterskich. To przypomina nieco klimat „Batman: The Animated Series”, gdzie estetyka i psychologia splatały się z fabułą.

Choć Olivia to postać nowa, nie odnosi się wrażenia, że została wrzucona bez pomysłu. Ma swoje miejsce, choć nadal brakuje jej pełnowymiarowej osobowości. Na ten moment bardziej intryguje niż fascynuje, ale warto dać jej czas. Jej otoczenie — tajemniczy Zanni i Cirque du Sin — zdecydowanie zapadają w pamięć. Zanni w szczególności jest postacią, która balansuje na granicy halucynacji i nadprzyrodzoności, co tylko dodaje całości niepokoju.

Blüdhaven się oddala, a Dick zostaje sam

Jednym z ciekawszych aspektów fabularnych jest stopniowa izolacja Dicka Graysona w Blüdhaven. Titans znikają z miasta (po cichu, bez słowa wyjaśnienia — poważny minus dla redakcji), jego siostra i komisarz Sawyer bardziej ufają własnym procedurom niż człowiekowi, który ocalił to miasto nie raz. Nawet gangi, które próbuje chronić, traktują go z nieufnością. Watters buduje duszną atmosferę wyobcowania, w której idealizm Nightwinga jest wystawiony na próbę — i to działa.

To właśnie tutaj Dick błyszczy. W przeciwieństwie do niektórych wcześniejszych numerów, gdzie jego decyzje były impulsywne albo naiwne, w #122 obserwujemy bohatera dojrzałego, logicznego, szybkiego w działaniu. Jego dedukcja łącząca Heliosów i gangi zasługuje na brawa — dokładnie taka powinna być jego rola jako „Batmana z sercem”.

Bohaterowie poboczni i kontrowersje

Watters i Soy wykonują dobrą robotę przy rozwoju postaci drugoplanowych, choć nie obyło się bez wpadek. Maggie Sawyer dostaje tylko jedną scenę i nie wnosi wiele — na tym etapie to niemal stracona szansa. Oracle (Barbara Gordon) wypada tu lepiej niż w poprzednich numerach, ale wciąż pozostaje emocjonalnie oderwana. Dla niektórych może być problemem powrót Dicka i Babs do romantycznej relacji, zwłaszcza bez silnego fabularnego uzasadnienia.

Za to Batman… ach, Batman. Jedna konkretna linijka dialogu z flashbacku wytrąciła z równowagi wielu czytelników — i trudno się dziwić. W komiksach AU jak All-Star Batman & Robin takie przerysowanie Batmana ma sens, ale tu, w głównym kontinuum, gryzie się z resztą tonu. To mały, ale zgrzytający moment, który zaburza bardzo dobrze napisany fragment historii.

I jeszcze jedno: „Holy Blood Soaked Bacchanalia Batman” — naprawdę? Dick był za młody, żeby wiedzieć, co to bacchanalia. Scenarzyści, błagam, przestańcie z „holy _” dialogami. To nie 1966 rok, a Dick Grayson zasługuje na więcej niż parodię samego siebie.

Rysunki i estetyka

Dexter Soy ponownie dostarcza dynamiczne, ekspresyjne rysunki, które dobrze pasują do emocjonalnych i fizycznych starć w numerze. Jego Nightwing wygląda fenomenalnie — i tak, wiemy, Soy potrafi narysować Dicka atrakcyjnie, ale niech ten aspekt nie przysłania faktu, że kompozycje kadrów i gra światłem w tym numerze są na naprawdę wysokim poziomie. Jedynym minusem są drobne wpadki anatomiczne i brak detali w niektórych panelach — wygląda to trochę tak, jakby Soy celowo obniżał jakość, by nie narzucić sobie zbyt wysokiego standardu na przyszłość.

Podsumowanie

Nightwing #122 to numer, który balansuje między introspekcją a dynamiczną akcją. Oferuje ciekawy wgląd w przeszłość Dicka, buduje napięcie w teraźniejszości i daje nam zalążek intrygującej nowej przeciwniczki. To nie jest idealny komiks, ale to zdecydowanie krok we właściwym kierunku. Watters zaczyna rozumieć Dicka Graysona takiego, jakiego fani pokochali — jako bohatera, który nie tylko walczy, ale czuje, dedukuje i wierzy.

Plusy:

+Świetnie poprowadzony flashback do czasów Robina

+Symboliczne i ciekawe motywy cyrkowo-teatralne


+Powrót dobrze napisanego, inteligentnego Dicka Graysona


+Intrygująca atmosfera wyobcowania i napięcia w Blüdhaven


+Styl rysunku Dextera Soya — dynamiczny i efektowny

Minusy:

-Brak rozwinięcia postaci Olivii Pearce (na razie)

-Zgrzytliwy dialog Batmana i zbyt „kampowe” nawiązania do lat 60.


-Maggie Sawyer i Oracle wciąż niedopracowane

-Brak wyjaśnienia zniknięcia Titans z miasta

Moja Ocena: 8/10