Recenzja książki: Tom Clancy’s The Division Alexa Irvine - Skoro świt


 

Postapokaliptyczna podróż przez zrujnowaną Amerykę


Świat po Dolarowej Grypie

Skoro świt (Broken Dawn w oryginale) Alexa Irvine’a to powieść osadzona w uniwersum Tom Clancy’s The Division, stanowiąca pomost między pierwszym a drugim rozdziałem gry. Fabuła rozgrywa się w świecie zdziesiątkowanym przez pandemię „Dolarowej Grypy” – sztucznie stworzonego wirusa, który w ciągu kilku tygodni doprowadził do upadku cywilizacji. Miasta zamieniły się w strefy wojny między ocalałymi, gangami a agentami Division – tajnej organizacji mającej przywrócić porządek.

Irvine, znany z umiejętnego budowania światów (m.in. New York Collapse – in-universe’owego survival guide’a z The Division), tym razem mierzy się z rozszerzeniem mrocznej rzeczywistości znanej z gier Ubisoftu. Czy mu się to udało? Tak, ale z pewnymi zastrzeżeniami.

Dewastacja i nadzieja

Największą siłą Skoro świt jest world-building. Irvine nie ogranicza się do pokazywania Nowego Jorku i Waszyngtonu (znanych z gier), ale zabiera czytelników w podróż przez środkowozachodnie Stany Zjednoczone, gdzie ludzie próbują odbudować życie wśród ruin.

Detale, które ożywiają świat:

    Małe radości w postapokalipsie – scena, w której April po raz pierwszy od miesięcy pije prawdziwą kawę, jest niezwykle wymowna. To właśnie takie momenty nadają historii autentyczności.

    Transport w zdewastowanym świecie
 – brak sprawnej infrastruktury? Nie problem! Bohaterowie przemieszczają się konno z pomocą Amiszów, a do przeprawy przez rzekę wykorzystują statek węglowy. Irvine pokazuje, że nawet w chaosie ludzie znajdują rozwiązania.

    Dzieciństwo w cieniu apokalipsy
 – rozmowy dzieci Agenta Diaza o tym, „jak było kiedyś”, dodają melancholijnego smaku narracji.

Dla fanów gier ważne będzie to, że książka rozwija wątki z uniwersum:

    Spisek Black Tusk – tajemnicza organizacja, która pojawia się w The Division 2.

    Poszukiwania antywirusa
 – wątek związany z mężem April, który może mieć klucz do ocalenia ludzkości.

    Rogue Agents
 – zdrajcy wśród Division, tacy jak Ike Ronson, którzy porzucili misję dla własnych celów.

Ludzie, nie tylko żołnierze

Aurelio Diaz – agent między obowiązkiem a rodziną

Diaz to jedna z najlepiej napisanych postaci w książce. Irvine pokazuje go nie tylko jako żołnierza, ale też ojca, który musi wybierać między służbą a opieką nad dziećmi. Jego pościg za zdrajcą Ronsonem jest pełen napięcia, ale to właśnie sceny z jego córkami nadają mu głębi.

April Kelleher – kobieta w poszukiwaniu prawdy

April (znana z side questów w pierwszej grze) to druga kluczowa postać. Jej determinacja, by odkryć, co stało się z mężem, napędza fabułę. Irvine pozostawia jej historię otwartą, co sugeruje kontynuację. Dla fanów dodatkowym smaczkiem jest nawiązanie do New York Collapse – survival guide’a, który April czyta w powieści (i który jest prawdziwą książką Irvine’a).

Violet i dzieci – słaby punkt

Niestety, wątek Violet i innych dzieci żyjących w Smithsonian Castle jest najsłabszym elementem. Postaci te są mało istotne dla głównej akcji, a ich dialogi momentami brzmią nienaturalnie. Gdyby Irvine lepiej zintegrował ich historię z resztą wątków, uniknąłby wrażenia „wypełniacza”.

Wielowątkowa, ale niedopracowana fabuła

Alex Irvine zastosował w Skoro świt wielowątkową narrację, przeplatając perspektywy czterech głównych bohaterów w stylu przypominającym filmy Quentina Tarantino. To zabieg, który sprawia, że książka nie traci tempa – każdy rozdział kończy się w momentach, które zachęcają do dalszej lektury. Szczególnie wciągające są wątki Agenta Diaza, tropiącego zdrajcę w swoich szeregach, oraz April Kelleher, która wyrusza w niebezpieczną podróż, by odkryć prawdę o śmierci męża.

Dodatkowym atutem jest poszerzenie uniwersum poza znane z gier Nowy Jork i Waszyngton. Irvine zabiera czytelników do opuszczonych miasteczek Środkowego Zachodu, pokazując, jak różne społeczności radzą sobie w postapokaliptycznej rzeczywistości. Od kolonii w zamienionym na schronienie Smithsonian Castle po prowizoryczne osady w Michigan – te nowe lokalizacje nadają światu The Division większej głębi.

Niestety, fabuła ma też swoje słabsze strony. Osoby nieznające gier mogą czuć się zagubione, zwłaszcza gdy pojawiają się nawiązania do postaci i wydarzeń z The Division i The Division 2. Ponadto, książka kończy się zbyt nagle, pozostawiając kluczowe wątki niedomknięte – wrażenie jest takie, jakby Irvine celowo zostawiał luki, by zachęcić do sięgnięcia po grę. W niektórych momentach zbyt rozbudowane opisy spowalniają akcję, sprawiając, że narracja traci nieco dynamiki.

Dla kogo jest ta książka?

 Fanów The Division – obowiązkowa lektura, która rozwija uniwersum.
 
Miłośników postapokalipsy – nawet bez znajomości gór to solidna opowieść o przetrwaniu.
 
Osób szukających samodzielnej historii – bez wiedzy o grach niektóre wątki będą niejasne.

Moja Ocena: 7/10 

Skoro świt to dobra, ale nie wybitna powieść dla fanów The Division. Irvine świetnie buduje klimat, ale niektóre wątki wymagają dopracowania. Jeśli lubisz postapokalipsę z nutą tajemnicy, sięgnij po tę książkę – ale nie spodziewaj się arcydzieła.