Recenzja Komiksu: Nightwing #125 – Duchy Blüdhaven

 



Po zakończeniu barwnego, cyrkowego wątku „Cirque du Sin” Dan Watters oraz nowy artysta Francesco Francavilla otwierają całkowicie nowy rozdział w historii Nightwinga. I to robią z przytupem choć bohater tytułowy w dużej mierze gra tu drugie skrzypce, "Nightwing #125" jest jednym z najbardziej klimatycznych, intensywnych i artystycznie wyrazistych zeszytów serii od lat.

Francavilla króluje – Blüdhaven w stylu noir

Od pierwszej strony wiadomo, że coś się zmieniło. Nie chodzi tylko o nowy wątek fabularny, ale o całkowicie odmienioną stylistykę graficzną, wprowadzoną przez Francesco Francavillę. Jego charakterystyczna kreska i paleta barw oparta na intensywnych żółciach, błękitach i kontrastowych czerniach przenosi nas do świata pełnego mroku, mgły i niepokoju.

Choć jego styl często kojarzy się z komiksami detektywistycznymi lub opowieściami o Batmanie, tutaj pasuje jak ulał. Blüdhaven jawi się jako miejsce równie skorumpowane, co nawiedzone. Kolory nie są realistyczne — są emocjonalne. Każdy panel ma swoją dominantę barwną, która buduje nastrój danej sceny. Taki zabieg sprawia, że całość przypomina połączenie stylu Brubakera i Phillipsa z elementami horroru miejskiego. Działa to zaskakująco dobrze, szczególnie przy historii, która balansuje na granicy realizmu i urban legend.

Nowy złoczyńca – duch czy symbol?

Nowym przeciwnikiem Nightwinga i... policji Blüdhaven jest Captain Hallow – postać przypominająca miejską legendę, duch pierwszego policjanta zabitego na służbie, który powraca, by karać skorumpowanych stróżów prawa. Ma płaszcz, maskę plagową i używa miedzianych kul przetopionych z odznak poległych funkcjonariuszy. Brzmi absurdalnie? Może. Ale w tej konkretnej oprawie artystycznej i fabularnej – działa perfekcyjnie.

Ten motyw balansuje między opowieścią detektywistyczną a horrorowym thrillerem i wydobywa to, co w Blüdhaven zawsze było podskórne – strach, bezsilność i brak zaufania. Dzięki temu historia nie tylko trzyma w napięciu, ale też zyskuje polityczny i społeczny wymiar, szczególnie w kontekście policyjnej lojalności i milczenia wobec nadużyć.

Maggie Sawyer na pierwszym planie

Choć to seria o Nightwingu, w tym numerze zdecydowanie króluje komisarz Maggie Sawyer. Jej śledztwo, zimna determinacja i moralna szarość czynią ją doskonałą bohaterką historii. To ona pierwsza zjawia się na miejscu zbrodni – zamordowany zostaje policjant, który „robił wszystko zgodnie z procedurami”. Tyle że te procedury obejmowały również przemoc domową, dokładnie na granicy tego, co nie pozostawia śladów. Wstrząsająca scena rozmowy z żoną ofiary jest jednym z najmocniejszych momentów zeszytu.

Sawyer dostaje anonimowy telefon, który prowadzi ją do byłego sierżanta Leopolda Holma. Dowiaduje się o istnieniu niepisanego „prawa Blüdhaven”, w którym lojalność wobec munduru znaczy więcej niż uczciwość. I wtedy pojawia się ON – Captain Hallow, materializujący się z mgły, by zabić Holm'a. Gdy Sawyer jest na skraju śmierci, Nightwing interweniuje, ratując ją w ostatniej chwili.

Nightwing – moralny kompas w świecie cieni

Choć obecność Nightwinga w tym numerze jest ograniczona, jego charakterystyka to majstersztyk. Watters portretuje Dicka Graysona jako człowieka twardych zasad, nieco z boku systemu, ale nie popadającego w cynizm. Jego krótka rozmowa z Sawyer pokazuje, jak mocno trzyma się swoich ideałów nie wierzy w brutalne rozwiązania, nawet jeśli chodzi o korupcję. A jednocześnie nie zawaha się interweniować, gdy ktoś jest w niebezpieczeństwie.

Przeskok fabularny i parę zgrzytów

Zeszyt #125 zaczyna nowy wątek niemal bez żadnego pomostu z poprzednim numerem, który zakończył się cliffhangerem. To spory minus. Brakuje jakiejkolwiek kontynuacji lub przynajmniej sugestii, co stało się z wątkiem gangów i młodych fanów Nightwinga. Miejmy nadzieję, że wrócimy do tego później.

Druga wada to nieco chaotyczna scena akcji pod koniec zeszytu czytelnik może mieć problem z dokładnym śledzeniem, co się dzieje. Hallow nagle znika, Leopold leci przez okno, Sawyer strzela, a mgła wszystko zasłania. Trzeba przeczytać ten fragment dwa razy, by wszystko zrozumieć.

Najlepiej narysowany komiks roku?

Choć może brzmieć to jak przesada, "Nightwing #125" to jeden z najlepiej zilustrowanych zeszytów 2024 roku. Styl Francavilli przypominający momentami Jacka Kirby’ego, zwłaszcza w oczach postaci w połączeniu z niesamowitym zarządzaniem światłem i cieniem, tworzy klimat niepodrabialny. To nie jest komiks superbohaterski – to graficzny noir z elementami grozy.

Podsumowanie

"Nightwing #125" to świeży początek dla serii, który może nie każdemu przypadnie do gustu, ale trudno odmówić mu klimatu, odwagi i stylu. Choć tytułowy bohater schodzi na dalszy plan, otrzymujemy historię pełną napięcia, mrocznej symboliki i mocnych tematów. Francavilla daje tu prawdopodobnie najlepszą pracę kolorystyczną w karierze, a Watters kontynuuje swoją znakomitą passę w pisaniu Dicka Graysona. Jeśli tak ma wyglądać dalszy ciąg tej serii jesteśmy na pokładzie.

Plusy:

+ Hipnotyzująca oprawa graficzna Francavilli – kolory, światło, klimat

+ Świetna kreacja Maggie Sawyer jako głównej bohaterki numeru


+ Wprowadzenie Captain Hallowa – tajemniczego i klimatycznego złoczyńcy


+ Głęboka tematyka – korupcja w policji, lojalność, moralność

+Doskonałe dialogi i wyrazista charakterystyka Nightwinga

 Minusy:

– Brak płynnego przejścia z poprzedniego wątku - cliffhanger #124 pozostaje bez odpowiedzi

– Trochę chaotyczna sekwencja akcji na końcu zeszytu

– Nightwing gra drugie skrzypce – co nie każdemu przypadnie do gustu

– Niedopowiedziane wątki – np. młodzieżowe gangi inspirowane Nightwingiem

Ocena końcowa: 8/10