Recenzja komiksu: Spider-Gwen: Ghost-Spider #5
Po emocjonalnych turbulencjach Spider-Geddon przyszedł czas, aby Gwen Stacy wróciła na swoje podwórko i właśnie tym zajmuje się „Spider-Gwen: Ghost-Spider #5”. To pierwszy numer w pełni oryginalnego wątku po crossoverze, ale mimo obiecujących elementów fabuła okazuje się zaledwie przyzwoita. To historia, która miejscami bawi i intryguje, ale równie często wpada w pułapkę przeciętności.
Powrót do domu… powolny i nierówny
Seanan McGuire zaczyna od prostego pomysłu ponownego wprowadzenia nas w codzienność Gwen po chaosie międzywymiarowej bitwy. Otwieramy sceną próby zespołu The Mary Janes, gdzie spotykamy MJ, Glory Grant i Betty Brant. Dialogi w tej części, niestety, wypadają dość sztucznie to raczej wymiana zdań bez chemii, niż żywa interakcja paczki przyjaciół.
Później Gwen odwiedza Harry’ego Osborna. Ich kolacja to kolejny fragment ekspozycji, w którym bohaterka opowiada o swoich ostatnich przygodach. Nagrodą są dwa koktajle mleczne moment sympatyczny, ale niewnoszący nic istotnego do rozwoju postaci. W tle cały czas przypomina się nam o tym, że po pobycie w więzieniu Gwen nie musi już ukrywać swojej tożsamości. To ciekawy motyw, który mógłby napędzać fabułę, ale na razie jest tylko drobnym akcentem.
Od portfela do moralnego dylematu
Podczas powrotu do domu Gwen spotyka tajemniczą kobietę, proszącą o odzyskanie skradzionej torebki. Spider-Gwen początkowo traktuje to z dystansem, ale ostatecznie odnajduje zgubę i ku swojemu zaskoczeniu przyjmuje zapłatę za pomoc. To rodzi pytanie: czy superbohater może zarabiać na takich przysługach? Wątek ten jest jednym z ciekawszych elementów numeru, bo rzuca nowe światło na codzienność postaci.
Niestety, sposób, w jaki Gwen znajduje torebkę, jest banalny i pozbawiony napięcia jakby scenarzystka nie miała pomysłu na bardziej angażujące rozwiązanie.
Nowe zagrożenie na horyzoncie
W tle przewija się plan bandytów, którzy chcą pozbyć się Spider-Gwen. W finałowej scenie poznajemy kolejnego gracza Johna Jamesona, Man-Wolfa, który przyjmuje zlecenie na naszą bohaterkę. To dobry cliffhanger, który może popchnąć fabułę w ciekawszym kierunku w kolejnych numerach.
Równolegle wprowadzony zostaje Jackal – złoczyńca z Ziemi-616, szukający swojej wersji z Earth-65, aby dotrzeć do Gwen. Ta linia fabularna jest znacznie ciekawsza niż wątki obyczajowe, bo daje więcej akcji i potencjału na intrygę. Porwanie Gwen, walka z gazem usypiającym, ucieczka i konfrontacja z MJ to momenty, w których komiks wreszcie nabiera tempa.
Warstwa wizualna – ekspresja ponad realizm
Takeshi Miyazawa wciąż dzieli fanów. Jego kreska jest ekspresyjna, pełna dynamiki i młodzieńczej energii, co dobrze pasuje do klimatu serii. Twarze postaci są czytelne i bogate w emocje od niepewności po determinację. Ian Herring w kolorach dodaje sekwencjom akcji ekspresjonistycznego charakteru, operując mocnymi plamami barw i cieniami na twarzach.
Nie każdemu jednak przypadnie do gustu odejście od realizmu sylwetki bywają przerysowane, a tła w niektórych kadrach zbyt uproszczone.
Mocne i słabe strony
„Ghost-Spider #5” ma w sobie potencjał motyw publicznie znanej tożsamości Gwen, dylematy moralne i wprowadzenie nowych antagonistów. Niestety, scenariusz miejscami jest zbyt rozwleczony, a dialogi szczególnie z The Mary Janes i Harrym pozbawione energii. To numer przejściowy, który ustawia pionki na planszy, ale sam w sobie nie porywa.
Plusy:
+Ciekawy motyw publicznie znanej tożsamości bohaterki.+Moralny dylemat związany z przyjmowaniem zapłaty za pomoc.
+Wprowadzenie Man-Wolfa i Jackala jako potencjalnych zagrożeń.
+Dynamiczna, ekspresyjna kreska Miyazawy i wyraziste kolory Herringa.
+Dobry cliffhanger na koniec.
Minusy:
-Słabe, mało naturalne dialogi z zespołem i Harrym.
-Banalne rozwiązanie wątku z torebką.
-Nierówne tempo narracji – zbyt długie sceny obyczajowe, mało akcji w pierwszej połowie.
-Styl graficzny może odstraszyć fanów realizmu.
Moja Ocena 5/10