Recenzja książki: „Metal Gear Solid” Raymonda Bensona – gdy gra staje się powieścią, a mit spotyka literaturę

 




Adaptowanie gry wideo do formy powieści to zadanie ryzykowne, niemal karkołomne. Z jednej strony mamy bazę oddanych fanów, dla których każda zmiana względem oryginału może być odebrana jako bluźnierstwo. Z drugiej wymagania literackie: potrzeba spójności narracyjnej, głębi psychologicznej i struktury typowej dla prozy. Raymond Benson, znany z pisarskich wcieleń Jamesa Bonda, podjął się tego wyzwania z zaskakującą odwagą, adaptując „Metal Gear Solid” legendarną grę autorstwa Hideo Kojimy do formatu powieści. Efekt końcowy? Udany kompromis między wiernością a wolnością twórczą, który nie wszystkim przypadnie do gustu, ale który zdecydowanie zasługuje na uznanie.

Wierność kanonowi i głębsza warstwa narracyjna

Dla każdego, kto zna grę Metal Gear Solid z 1998 roku – powieść Bensona będzie znajomym, nostalgicznym doświadczeniem. Większość dialogów, sekwencji i wydarzeń jest odwzorowana niemal 1:1. Fani z łatwością rozpoznają kultowe linie Snake’a, sceny z codeców, dramatyczne konfrontacje z bossami i charakterystyczne momenty (tak, nawet przemykanie w kartonie się pojawia!). Jednak książka idzie dalej niż gra i to jest jej największa siła.

Dzięki prozie autor może wejść głębiej w psychikę bohaterów. To, co w grze było jedynie sugerowane, w książce zostaje wypowiedziane – zyskujemy dostęp do myśli Snake’a, jego wątpliwości, frustracji, cynizmu i lęków. Naomi Hunter, Roy Campbell, Otacon wszyscy otrzymują więcej przestrzeni do rozwoju. Szczególnie interesujące są fragmenty ukazujące niejednoznaczność Snake’a jako protagonisty jego relacje z przeszłością, jego stosunek do wojen, genetyki, człowieczeństwa. Książka w wielu miejscach pogłębia warstwę filozoficzną, z której słynęła gra, zachowując równowagę między akcją a refleksją.

Akcja, styl i dramaturgia – sukces z drobnymi potknięciami

Styl Bensona jest prosty, przejrzysty, wręcz filmowy. Opisy są dynamiczne, narracja płynie gładko, a sceny akcji – szczególnie starcia z bossami – zostały oddane w sposób czytelny, zrozumiały i wyważony. Nie są zbyt rozwlekłe, ale też nie tracą swojej intensywności. Walka z Psycho Mantisem zasługuje na szczególną uwagę – autor zgrabnie adaptuje unikalne mechaniki gry do konwencji literackiej, jednocześnie zachowując ich psychodeliczny klimat.

Mimo to, nie wszystko wypada idealnie. Największy problem? Momentami dialogi Snake’a rozszerzone względem oryginału wypadają sztucznie, zbyt „amerykańsko”, jak z kina akcji lat 90. Mistrz taktycznego skradania nagle zaczyna rzucać one-linerami w stylu „Die Hard”. Niektóre kwestie mogą powodować cringe, zwłaszcza dla tych, którzy traktują Snake’a jako postać poważną, głęboką i tragiczną. Jednak czy to faktycznie wada, czy raczej celowy zabieg oddający ducha serii Kojimy – to już zależy od interpretacji.

Bo trzeba sobie szczerze powiedzieć: Metal Gear Solid nigdy nie był stuprocentowo „poważny”. Gra balansowała między filozoficzną refleksją o naturze wojny i tożsamości, a zupełnie absurdalnymi postaciami (cyborg-ninja, telepata w masce gazowej, genetyczne eksperymenty z lat 70.), które z dzisiejszej perspektywy wyglądają wręcz kampowo. Benson najwyraźniej doskonale zdaje sobie z tego sprawę i nie ucieka od groteski, tylko ją akceptuje. Efektem jest książka, która potrafi być zarówno dramatyczna, jak i autoironiczna.

Między grą a literaturą – adaptacja z szacunkiem i świadomością

Jednym z największych sukcesów Bensona jest to, że rozumie, czym różni się gra od książki. W grze kontrolujemy Snake’a, patrzymy jego oczami, czujemy napięcie związane z każdą akcją. W książce trzeba to napięcie zbudować inaczej i Benson robi to dobrze, dodając narrację trzecioosobową, pozwalającą zobaczyć wydarzenia z różnych perspektyw. Dzięki temu historia staje się pełniejsza, bardziej zniuansowana.

Nie sposób też nie docenić umiejętnego skrócenia i kondensacji materiału źródłowego. Oryginalny scenariusz gry, razem z codecami i opisami misji, to materiał na co najmniej 800 stron. Benson zmieścił się w około 300 bez utraty sensu, spójności ani głównych wątków. To ogromne osiągnięcie samo w sobie. Co więcej – wiele scen zostało delikatnie przepisanych, tak by pasowały do medium powieści ale bez zdrady ducha oryginału.

Dla kogo ta książka?

Metal Gear Solid Bensona to książka skierowana przede wszystkim do fanów serii – tych, którzy grali w grę, znają historię Snake’a i z sentymentem wspominają Shadow Moses. Dla nich będzie to podróż w znajome rejony, ale z nowym oświetleniem. To również dobra pozycja dla tych, którzy nigdy nie mieli okazji zagrać – książka może służyć jako wprowadzenie do uniwersum, choć niektóre fragmenty mogą być nieco chaotyczne bez kontekstu fabularnego.

Nie jest to dzieło literackie na miarę Dostojewskiego czy Le Guin. Nie ma ambicji artystycznych ani językowych. Ale też nie takie jest jego zadanie. To powieść rozrywkowa, ale inteligentna, oparta na kultowym materiale, napisana z szacunkiem i uczuciem. Dla fanów gratka. Dla czytelników szukających dynamicznej akcji z nutą filozofii solidna propozycja. Dla purystów i wielbicieli Kojimy może być mieszane uczucie, ale zdecydowanie warto dać tej książce szansę.

Podsumowanie – balans między nostalgią, humorem a dramatem

Raymond Benson dokonał rzeczy trudnej przełożył jedną z najbardziej skomplikowanych i uwielbianych historii gier wideo na język prozy, zachowując jej duszę, a jednocześnie wprowadzając własne akcenty. Tak, są momenty niepotrzebnie „hamowate”, tak, czasem Snake mówi rzeczy, które budzą konsternację. Ale całościowo to solidna powieść akcji z dużym sercem, napisana z miłości do materiału źródłowego.

Książka pokazuje, że Snake to nie tylko awatar gracza – to postać z krwi i kości, z poglądami, przeszłością, traumą. I choć nie każdy fan zaakceptuje sposób, w jaki Benson go „ożywił”, to nikt nie powinien odmówić mu szczerości i odwagi.

Ocena końcowa: 8/10

Za wierność, za pomysłowość, za rozsądną ilość pastiszu i przede wszystkim za to, że nawet po latach historia Metal Gear Solid nadal potrafi wciągnąć i poruszyć. Jeśli kochasz serię przeczytaj. Jeśli jej nie znasz – daj się wciągnąć w świat, gdzie nic nie jest tym, czym się wydaje.