Recenzja Komiksu: Absolute Batman #6 – Mroczne arcydzieło pełne emocji
Absolute Batman #6 zamyka pierwszy akt radykalnego reinterpretowania Mrocznego Rycerza autorstwa Scotta Snydera i Nicka Dragotty brutalnym, emocjonalnym finałem, który łączy nieustanną akcję z głęboką introspekcją postaci. To numer będący mistrzowską lekcją w balansowaniu między chaosem a katharsis, oferując jedne z najbardziej uderzających momentów Batmana ostatnich lat — choć nie obywa się bez potknięć.
Płonące Gotham – Miasto na krawędzi
Numer otwiera się w pełnym chaosie. Roman Sionis, po uruchomieniu przestępczej rekrutacji, zamienia Gotham w strefę wojny. Batman, poraniony i zdesperowany, szuka wsparcia u najbliższych — spotyka się jednak z mieszanymi reakcjami. Dynamika między Bruce’em a jego „grupą przyjaciół” (Oswald Cobblepot, Harvey Dent, Waylon Jones i Edward Nygma) to jeden z najmocniejszych punktów serii. Ich niedowierzanie, gniew i niechętne wsparcie pogłębiają samotność Bruce’a. Linijka Cobblepota — „Waylon chce cię walnąć. Harvey chce cię aresztować. Eddie twierdzi, że się domyślił już tygodnie temu, dupek.” — idealnie oddaje ludzki, niejednoznaczny charakter tych relacji.
Równolegle Martha Wayne i Jim Gordon próbują przemówić do rozsądku zamaskowanym buntownikom — szybko jednak orientują się, że są oznaczeni na śmierć. Równoległa narracja między przeszłością a teraźniejszością Bruce’a została poprowadzona perfekcyjnie. Dragotta zmienia styl rysunku w zależności od scen — melancholijne wspomnienia dzieciństwa są miękkie i ciepłe, podczas gdy obecne wydarzenia wręcz kipią przemocą i chaosem.
Walka na jachcie – Brutalność z przesłaniem
Centralnym punktem zeszytu jest atak Batmana na jacht Romana — scena brutalna, miejscami czarna komediowa, a przy tym bogata tematycznie. Snyder i Dragotta nie biorą jeńców:
-
Masakra z kamizelkami ratunkowymi: Batman systematycznie rozbraja ludzi Romana, wkładając im kamizelki i wyrzucając za burtę. Absurdalność sytuacji (tak, kopie też dziecko) kontrastuje z tragiczną rzeczywistością upadku Gotham.
-
Monolog Romana vs. milczenie Batmana: Sionis opowiada o wrzaskach umierających świń z dzieciństwa — Batman przerywa mu brutalnym ciosem własną głową, rozbijając jego maskę i cedząc: „Brzmiało... to... tak?” Całostronicowy kadr z wrzaskiem Romana to horror w najczystszej postaci.
-
Ostateczny cios: Batman nie zabija, ale łamie Sionisa psychicznie i fizycznie, wyrzucając go za burtę i wysadzając systemy jachtu w ogniu.
Ta walka to nie tylko widowisko — to fizyczne uosobienie traumy Bruce’a i lekcji, jakich udzieliła mu matka. Wspomnienia młodego Bruce’a i Marthy przeglądających album z nekrologami (w tym zdjęciem z dnia zabójstwa jego rodziców) wzmacniają główny motyw: ból jako zbroja, nadzieja jako broń.
Martha Wayne – Serce tej opowieści
Rola Marthy Wayne w Absolute Batman jest objawieniem. W przeciwieństwie do większości wersji, tutaj żyje, jest pełna współczucia i stanowi moralny kompas Bruce’a. Jej słowa do syna:
„Noszisz ten ból jak pelerynę. I każdego dnia robisz wszystko, by to się już nigdy nie powtórzyło.”
— odbijają się echem w działaniach Batmana. Jej konfrontacja z uzbrojonymi zamieszkowcami, kiedy nie cofa się ani o krok, stanowi lustrzane odbicie postawy Bruce’a.
Tragiczne? Ona wciąż nie wie, że jej syn to Batman. Snyder subtelnie zapowiada możliwe ujawnienie tego faktu w przyszłości („Mam nadzieję, że w końcu się dowie... Chciałbym zobaczyć tę rozmowę.”) — to jeden z najbardziej obiecujących wątków na kolejne rozdziały.
Epilog – Przerażająca zapowiedź
Na ostatnich stronach poznajemy groteskową, enigmatyczną postać — bladą, szkieletowatą sylwetkę otoczoną pulsującym czerwonym mięsem — która zimno rozkazuje: „Sprowadzić Bane’a.” Czy to Joker? Nowy złoczyńca? Ta niejednoznaczność fascynuje, a projekt postaci Dragotty autentycznie niepokoi.
Rysunki i tempo – Triumf Dragotty (z małymi potknięciami)
Styl Nicka Dragotty jest filarem tej serii. Jego umiejętność przechodzenia między:
-
Sennymi retrospekcjami (miękkie kontury, ciepłe kolory)
-
Wizceralną akcją (dynamiczne kadry, rozbryzgi krwi)
-
Surrealistycznym horrorem (monstrum z epilogu)
— to absolutne mistrzostwo. Kolory Dave’a Stewarta potęgują każde z tych nastrojów, szczególnie w scenie podwodnego ratunku Batmana przez Alfreda w Bat-Buldożerze (tak, to się wydarzyło).
Niemniej, tempo narracji czasami cierpi przez przesadne wyjaśnianie przez Snydera. Symbolika przeszłość–teraźniejszość jest silna, ale miejscami nużąca („Rozumiemy, że ból go wzmacnia”). Brutalność również, choć często uzasadniona, momentami balansuje na granicy przesady (tak, chodzi o kopnięcie dziecka).
Moja Ocena: 8/10
Plusy:
+ Rewelacyjna interpretacja Marthy Wayne
+ Styl Dragotty – wizualna perełka
+ Pokonanie Romana – brutalność z czarnym humorem
+ „Grupa przyjaciół” Bruce’a – śmieszna i poruszająca jednocześnie
+ Epilog – autentycznie niepokojąca zapowiedź przyszłości
Minusy:
- Momentami zbyt przerysowana przemoc – kopnięcie dziecka balansuje na granicy absurdu
- Powtarzalna symbolika – Snyder czasem za bardzo tłumaczy swoje metafory
- Niewykorzystane postacie – brak Seliny mocno odczuwalny