Steve Berry - "Dziedzictwo templariuszy" - RECENZJA KSIĄŻKI
Steve Berry, autor bestsellerowych thrillerów historycznych, sięga po jeden z najpopularniejszych motywów współczesnej literatury – tajemnicę templariuszy. Dziedzictwo templariuszy (2006), pierwszy tom serii o Cottonie Malone’ie, to próba połączenia sensacyjnej fabuły z solidnym researchiem historycznym.
Efekt? Książka wciąga, ale nie zachwyca – to solidne, choć przewidywalne dzieło gatunku.
Templariusze, spiski i wyścig z czasem
Były agent Departamentu Sprawiedliwości Cotton Malone wiedzie spokojne życie antykwariusza w Kopenhadze, aż do chwili, gdy jego była szefowa, Stephanie Nelle, wciąga go w niebezpieczną grę. Chodzi o tajemnicę zakonu templariuszy, którzy – jak się okazuje – wcale nie zostali wymazani z historii. Ich „Wielki Skarb” to nie tylko złoto, ale sekret mogący podważyć fundamenty chrześcijaństwa.
Berry konstruuje fabułę w duchu klasycznych thrillerów religijnych: są pościgi, ukryte wskazówki, zdradzieccy antagoniści i mroczne sekrety Kościoła. Akcja toczy się wartko, choć momentami przytłoczona jest nadmiarem historycznych detali. Autor stara się odróżnić od Dana Browna – jego templariusze są bardziej „realni”, a zagadka opiera się na mniej znanych wątkach (np. tajemnicy Rennes-le-Château). Niestety, brakuje tu prawdziwej innowacji – to wciąż ten sam schemat: bohater rozwiązuje zagadkę, zanim zrobią to źli ludzie.
Postacie
Niestety, płaskie jak kartka pergaminu na ,którym zapisano kolejne zagadki.
Główny bohater, Cotton Malone, to połączenie Roberta Langdona i Jamesa Bonda – inteligentny, odważny i nieco cyniczny. Niestety, Berry nie rozwija jego osobowości poza tym schematem. Malone nie ma głębi, traum czy prawdziwych słabości – jest po prostu „facetem, który wie, co robi bo był agentem”. Podobnie wyglądają pozostali bohaterowie.
-Stephanie Nelle – była szefowa Malone’a, której motywacje są mgliste i jedyne co ją trzyma to list od zmarłego męża i myśl o synu.
-Raymond de Roquefort – lider współczesnych templariuszy, który powinien budzić grozę, ale jest tylko kolejnym „fanatykiem z przeszłością”, którego akcje są okropnie przewidywalne.
-Cassiopia Vitt – archeolog, która mogłaby być ciekawą postacią, ale jej rola sprowadza się do pomagania głównemu bohaterowi z ukrycia, niestety w taki sposób ,że nie probujemy zgadywać kim ona jest.
Berry skupia się na akcji, nie na psychologii postaci – to błąd, bo w thrillerze czytelnik chce kibicować ludziom, a nie tylko śledzić ich wyścig po kolejne wskazówki a przynajmniej ja tak miałem. Nie potrafiłem wciągnąć się wystarczająco właśnie z tego powodu.
Historyczne tło: Dokładne, ale momentami przytłaczające
Berry zasługuje na uznanie za dbałość o detale. Widać, że autor zgłębił temat templariuszy, a wiele wątków (np. proces zakonu czy zagadka Rennes-le-Château) opiera się na faktach. Dla miłośników historii to duży plus. Problem w tym, że Berry serwuje te informacje w formie długich wywodów, które spowalniają akcję. Gdy Malone i jego towarzysze dyskutują o średniowiecznych dokumentach, czytelnik może poczuć się jak na wykładzie dostając praktycznie wiele stron tego dokumentu ,który w ponad połowie nie wprowadza nic oraz nie dodaje nic do tego co już wiemy na danym etapie ksiażki. W "Kodzie da Vinci" Brown lepiej integrował fakty z fabułą – tutaj momentami czuć sztuczność.
Kontrowersje: Czy Berry posunął się za daleko?
Podobnie jak Brown, Berry podważa tradycyjną narrację chrześcijańską. Sugeruje, że templariusze odkryli coś, co mogłoby zachwiać fundamentami wiary. To oczywiście fikcja, ale dla konserwatywnych czytelników niektóre sceny mogą być trudne do zaakceptowania. Nie jest to jednak powieść antyreligijna – Berry bawi się historią, ale nie atakuje wiary. To raczej thriller z nutą teorii spiskowych, a nie manifest. Troche jak dobry wykładowca sprawia ,że jesteśmy ciekawi czy faktycznie np. Księgi biblii aż tak się od siebie różnią. Także zachęta do nauki i czytania materiałow poza książką jest dość mocna co jest na duży plus.
Jest to przedewszystkim tytuł dla fanów gatunku, ale bez zachwytów.
"Dziedzictwo templariuszy" to przyzwoity thriller historyczny, który:
+ Wciąga dynamiczną akcją.
+ Zawiera ciekawe fakty o templariuszach.
+ Ofiaruje kilka zaskakujących zwrotów akcji.
Ale też:
- Ma słabo rozwinięte postacie.
- Momentami nuży nadmiarem informacji.
- Nie wnosi niczego nowego do gatunku.
Moja Ocena To Ocena: 6/10
Ta książka to dobra rozrywka, ale nie dzieło, które zapada w pamięć.
Polecam fanom templariuszy i thrillerów religijnych, ale jeśli szukacie głębi emocjonalnej lub świeżego podejścia, możecie się rozczarować.
Czy warto sięgnąć po kolejne tomy serii?
Szczerze? Tak. W mojej ocenie po przeczytaniu już czterech cześci z Cottonem Malone, uważam "Dziedzictwo Templariuszy" za najsłabszą część ,którą odstawiałem na bok i miałem od niej przerwy przez prawie pół roku, czego nie miałem właśnie w kolejnych częściach.
Warto się nie zrazić i sięgnąć po kolejne historie.