Recenzja Komiksu: Wolverine #2 – Stare rany, nowe serce
Po solidnym, choć dość klasycznym otwarciu serii, drugi numer Wolverine’a autorstwa Saladina Ahmada i Martína Cóccolo robi coś, czego fani Logana zawsze pragną, ale rzadko dostają: zagłębia się w jego wnętrze, nie tylko przez akcję, ale przede wszystkim przez słowa. To numer, który nie tylko rozwija fabułę, ale też odsłania duszę Wolverine’a. I robi to zaskakująco subtelnie.
Wewnętrzny monolog – cisza, która mówi
Komiks otwiera się wewnętrznym monologiem Logana – nie tylko jako narracja, ale jako niemal egzystencjalny strumień świadomości. To nieczęsty zabieg w jego historiach, bo Wolverine z zasady jest człowiekiem małomównym. Ale właśnie dlatego ten zabieg działa tak dobrze. Pozwala nam zajrzeć do środka, tam gdzie toczy się największy konflikt – człowiek kontra bestia.
To, jak Logan analizuje swoje działania, swoje przeszłe błędy, swoją motywację, czyni z tej historii coś więcej niż tylko starcie z kolejnym potworem. To opowieść o próbie ocalenia samego siebie.
Kontynuacja z prawdziwego zdarzenia
To, co również zasługuje na uwagę, to fakt, że ten numer rzeczywiście kontynuuje wątki z poprzedniego zeszytu, zamiast je porzucać. Po wydarzeniach z pierwszego tomu, Wolverine wciąż próbuje odnaleźć się w świecie po upadku Krakoi. To już nie jest tylko zbiór historii, ale spójna narracja, coś, czego często brakuje w komiksach superbohaterskich.
Walka z Wendigo – brutalna i piękna
Centralnym punktem akcji tego numeru jest brutalne starcie z Wendigo. Ale nawet tutaj twórcy potrafią zaskoczyć – zarówno emocjonalnym twistem, jak i pięknym dodatkiem w postaci ilustrowanego wpisu z dziennika, który nadaje walce dodatkowego znaczenia. Cóccolo po raz kolejny pokazuje, że zna się na rzeczy – sceny walki aż pulsują dynamiką, a zmieniające się krajobrazy robią ogromne wrażenie.
Zachody słońca, śnieżne przestrzenie i krew kontrastująca z żółto-niebieskim kostiumem Wolverine’a – to po prostu wizualna uczta.
Małe zgrzyty i pytania
Niestety, jeden element może nieco zgrzytać bardziej uważnym czytelnikom – wątek Cyber i tajemniczego metalu z zakończenia poprzedniego zeszytu został tutaj niemal całkowicie pominięty. Może to celowy zabieg, by później uderzyć z większym impaktem, ale na razie zostawia mały niedosyt i pytanie, czy te dwa wątki zostaną odpowiednio splecione.
Podsumowanie – serce bestii
Wolverine #2 to świetna kontynuacja, która nadaje serii emocjonalny ciężar. Dialogi są trafione, artystyczna oprawa na najwyższym poziomie, a sama historia – choć nie rewolucyjna – ma serce i charakter. Logan nie próbuje być kimś innym. Próbuje być sobą – człowiekiem, który co chwila musi przypominać sobie, że to, kim był, nie musi definiować tego, kim jeszcze może być.
Plusy:
-Genialnie poprowadzony wewnętrzny monolog Wolverine’a-Brutalna, ale emocjonalna walka z Wendigo
-Świetna kontynuacja historii z poprzedniego numeru
-Rewelacyjna oprawa graficzna i kolory
-Logan w najlepszej formie – fizycznie i psychicznie
Minusy:
-Historia mimo wszystko nie wybija się poza klasyczne ramy narracyjne Marvela