Recenzja gry: Dark Souls Remastered – Mrok, nostalgia i 60 klatek na sekundę
Powrót do Lordran nigdy nie był tak płynny, jak w Dark Souls Remastered. Odświeżona wersja kultowego klasyka z 2011 roku stanowi swoisty pomost między tym, co stare i dobrze znane, a tym, co nowe i bardziej przyjazne współczesnym oczekiwaniom graczy. Choć nie jest to pełnoprawny remake na miarę współczesnych standardów, remaster z 2018 roku udowadnia, że nie potrzeba radykalnych zmian, by tchnąć drugie życie w tytuł, który już wcześniej uważany był za jeden z najważniejszych w historii gier wideo. To gra, która zasłynęła nie tylko ze względu na trudność, ale i tajemniczy, niedopowiedziany świat – i właśnie to, z dodatkiem kilku technicznych usprawnień, serwuje nam ta edycja.
Fabuła bez zmian – i dobrze
W Dark Souls Remastered nie uświadczymy zmian w fabule czy narracji – i bardzo dobrze. To nadal ta sama opowieść o cyklach światła i ciemności, o gasnącym Pierwszym Płomieniu i bohaterze, który próbuje (lub nie) go na nowo rozpalić. Świat Lordran, pełen ukrytych znaczeń, dwuznacznych postaci i fragmentarycznych historii, jest równie fascynujący dziś, co ponad dekadę temu. Cała esencja Dark Souls tkwi w eksplorowaniu świata na własnych warunkach – grzebaniu w opisach przedmiotów, słuchaniu enigmatycznych NPC-ów, składaniu w całość mrocznej układanki bez nachalnych cutscenek czy prowadzenia za rękę. W świecie, gdzie wiele gier karmi nas gotowymi odpowiedziami, DSR nadal wymaga od gracza ciekawości i uwagi.
Nowa płynność, stare tekstury – oprawa audiowizualna
Od strony technicznej, remaster oferuje przede wszystkim usprawnienia graficzne i wydajnościowe. Gra działa teraz w 60 klatkach na sekundę i rozdzielczości do 4K – co daje naprawdę wyczuwalną różnicę, zwłaszcza dla tych, którzy pamiętają toporne spadki FPS w oryginale, z legendarnym już piekłem Blighttown na czele. Obszar ten, niegdyś frustrujący ze względu na niską płynność działania, teraz działa bez zarzutu. Animacje są płynniejsze, efekty świetlne bardziej wyraziste, a detale przeciwników i bossów – wyraźniejsze. Co prawda, wiele tekstur i modeli nie zostało gruntownie przebudowanych, co czasem boleśnie uwydatnia wiek gry, ale ogólna jakość prezentacji jest znacząco lepsza niż w pierwotnej wersji.
Cienie przeszłości – gdzie wiek gry nadal daje o sobie znać
Warto jednak podkreślić, że gra wciąż nosi ślady swojego wieku. Wyraźniejsze detale to miecz obosieczny – niektóre obszary, które wcześniej ukrywały swą prostotę za zamglonymi teksturami, teraz odsłaniają swoje surowe modele i geometryczne uproszczenia. Szczególnie widać to w niektórych lokacjach, gdzie design poziomów nie był projektowany z myślą o takiej rozdzielczości. Mimo to, momenty zachwytu, gdy po raz kolejny wychodzimy z Katakumb na widok Anor Londo w pełnym blasku światła, nadal działają na wyobraźnię – i to być może jeszcze mocniej niż kiedyś, właśnie dzięki lepszej oprawie graficznej.
Mechanika bez rewolucji – klasyczna walka Soulsów
Mechanicznie, Dark Souls Remastered to wciąż ta sama gra – ze wszystkimi jej zaletami i przywarami. System walki pozostał bez większych zmian, co dla niektórych może być zaletą, a dla innych – rozczarowaniem. Porównując z późniejszymi odsłonami serii, a zwłaszcza z bardziej dynamicznym Dark Souls III, można odnieść wrażenie pewnej "sztywności" – ruchy postaci są bardziej ociężałe, a system uniku mniej elastyczny. Niemniej, płynność rozgrywki wynikająca z lepszego frameratu znacząco poprawia ogólne wrażenia z walki. Ciosy są bardziej responsywne, łatwiej planować kontry, a walka z bossami staje się bardziej uczciwa. To nadal Dark Souls – wymagające, satysfakcjonujące i bezlitosne.
Kooperacja i PvP – poprawiona sieć, więcej graczy
Multiplayer również doczekał się kilku poprawek. Możliwość gry z aż sześcioma graczami jednocześnie, wprowadzenie systemu haseł do sesji online oraz stabilniejsze połączenia sprawiają, że kooperacja i PvP są znacznie wygodniejsze niż w oryginale. Dla fanów inwazji i duelów to bardzo dobra wiadomość – tym bardziej, że społeczność nadal jest aktywna. Dla nowych graczy to również okazja do łatwiejszego wejścia w świat online, który w oryginalnym wydaniu bywał problematyczny. Trzeba jednak uczciwie dodać, że mimo tych usprawnień, sporadycznie mogą pojawić się błędy – np. opóźniona reakcja na inputy w trybie offline czy dziwne zachowania wrogów. Nie psuje to jednak całości doświadczenia.
Dodatek Artoriasa – uczta dla fanów lore i wyzwań
Na osobną pochwałę zasługuje fakt, że remaster zawiera dodatek Artorias of the Abyss, jeden z najlepszych fragmentów gry, który fabularnie i mechanicznie rozwija uniwersum. To obowiązkowy punkt programu zarówno dla starych wyjadaczy, jak i dla tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z serią Souls. Dzięki temu zawartość gry jest jeszcze bardziej kompletna, a czas potrzebny do jej ukończenia – imponujący. Co ważne, Dark Souls nadal oferuje olbrzymią wartość w kwestii replayability – NG+, eksperymenty z buildami, wyzwania typu no-hit – to wszystko ma się świetnie, a remaster pozwala się tym cieszyć bez ograniczeń sprzętowych.
Czy warto?
Czy warto więc sięgnąć po Dark Souls Remastered w 2025 roku? Jeśli nigdy nie grałeś w pierwowzór – bezwzględnie tak. To nie tylko lekcja historii gier wideo, ale przede wszystkim wciąż aktualna i poruszająca podróż przez świat pełen śmierci, pychy i światła. Dla powracających graczy – to sentymentalna podróż, która dzięki kilku poprawkom technicznym nie irytuje, ale daje szansę na nowo docenić arcydzieło From Software. Owszem, to nie remake na miarę Demon’s Souls na PS5. Ale to solidny, uczciwy remaster, który oddaje hołd oryginałowi – bez upiększeń, ale z szacunkiem.
Dark Souls Remastered to najlepszy sposób, by wrócić do Lordran – lub odwiedzić go po raz pierwszy. Choć nie bez skaz, ta wersja zachowuje duszę oryginału, oferując przy tym płynniejsze i bardziej komfortowe doświadczenie. Niezależnie od tego, czy jesteś weteranem Soulsów, czy dopiero zaczynasz – ta gra nadal ma w sobie to coś. A jeśli nie wierzysz… no cóż, umieraj próbując.